But
your words cut like knives
As you break my heart again this time
As you break my heart again this time
Kilka dni po koncercie nadszedł pierwszy dzień nagrywania.
Większość sztabu menadżerskiego była zdania, że uda im się zamknąć singiel w
maksymalnie trzech sesjach nagraniowych, by później spokojnie przejść do
obróbki i zająć się teledyskiem. Zarówno One Direction, jak i Little Mix, pojawili się w studiu przed
czasem, więc mieli chwilkę na rozmowę pomiędzy sobą. Zdążyli oni przed tłumem
paparazzi gromadzących się na ulicy, a Cher prawdopodobnie nie będzie miała
tyle szczęścia, wszystko przez swoje spóźnialstwo.
Perrie postanowiła wykazać się dobra
wolą i zrobić każdemu z zebranych kubek herbaty z miodem. Ani jedna osoba z
towarzystwa nie uważała, że po tej sesji nagraniowej wszystko się skończy.
Znając Cowella i jego zamiłowanie do perfekcji, na normalnych trzech próbach
się nie zakończy.
Obyło się bez zbędnych pytań,
aczkolwiek chłopacy byli zaintrygowani, jak poszło spotkanie Stylesa i Lloyd.
Dawno nie widzieli go takiego szczęśliwego. Gdyby było to fizycznie możliwe, to
uśmiech sięgałby mu od prawego do lewego ucha, a przy tym rzucał swoimi głupi
żarcikami, których podteksty rozumieli
tylko Horan i Malik. Cała reszta udawała, że są zabawne, żeby nie
sprawiać mu przykrości. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że tylko Cher
mogła uczynić Stylesa tak szczęśliwym, co jednocześnie było najlepszą, ale i
najgorszą rzeczą na świecie.
W końcu doszli do wniosku, że mogą
zacząć rozgrzewać głosy, a Lloyd prędzej czy później do nich dołączy. W
pomieszczeniu rozległ się dźwięk kilkunastu osób podśpiewujących ulubione
piosenki. Wychodzili z założenia, że byli za starzy na głupie ćwiczenia, które
serwowali im nauczyciele w X Factorze. Do pomieszczenia wpadła Perrie z
dziesięcioma kubkami na wielkiej tacy. Niestety wciąż musieli czekać na Lloyd.
Harry chwycił jedno z naczyń i upił
kilka łyków. Ciecz była gorąca, aczkolwiek wcale mu to nie przeszkadzało. Wciąż
kręcił się dookoła okna i czekał, aż Lloyd łaskawie raczy się pojawić.
Zza chmur wypełzały nieśmiałe
promyki słońca, oświetlając plac przed budynkiem, na którym zdążyła nagromadzić
się całkiem spora liczba osób z wielkimi aparatami. Pogoda zaczęła się
zmieniać, dając nadzieję na nowy początek. Jak na wrzesień pogoda była całkiem
znośna, a i temperatura nie taka znowu niska. Kurtki mogły zostać w szafie,
czekając na te dużo niższe.
Kiedy pod budynek podjechał czarny
van, Harry wiedział, że Cher musiała odbyć długą i męczącą rozmowę z Cowellem.
Zazwyczaj przyjeżdżała żółtymi taksówkami. Z auta wysiadł najpierw ochroniarz, a potem dziewczyna, odstrzelona
jak szczur na otworzenie kanału. Harry
zastanawiał się, gdzie zniknęła ta dziewczyna w brzydkim dresie, toną makijażu
i milionami par sztucznych rzęs. No i oczywiście w adidasach, bo trampki były
tak bardzo nie w jej stylu. Zamiast tego widział dziewczynę w krótkiej bluzce,
imitującej bluzę, która właściwie więcej odsłaniała, niż zasłaniała, czarnych dopasowanych
rurkach i, co było najdziwniejsze, na wysokich obcasach. Oczywiście nie obyłoby
się bez czarnej beanie, z którą ostatnimi czasy się nie rozstawała.
W błysku fleszy i wśród krzyku
fotoreporterów wpadła do budynku. Chwilę później jej świergotliwy głos rozległ
się w pomieszczeniu.
- I szlag trafił Nike’i – rzucił
Zayn, powodując śmiech u wszystkich zebranych.
Cher pomimo swoich niebotycznie
wysokich butów, wciąż była najniższa z całego towarzystwa, a żeby spojrzeć
któremukolwiek z chłopaków w oczy musiałaby zadzierać głowę. Nienawidziła
swojego niskiego wzrostu z całego serca.
W końcu zdjęła wielkie okulary i
oczom zebranych ukazał się dość niecodzienny widok. Właściwie tylko Harry był w
stanie dostrzec zmianę. Oczy Lloyd były lekko zapuchnięte i zaczerwienione przy
kącikach. Warstwą makijażu chciała zatuszować cienie, które wciąż były lekko
widoczne. Na usta przywdziała szeroki uśmiech i nikt nie widział, albo nie
chciał widzieć jej stanu.
Ona sama udawała, że wszystko było w
porządku.
- Witajcie moje gwiazdeczki! –
krzyknął mężczyzna, wchodząc do studia.
Savan Kotecha był odpowiedzialny za
tekst singla, aczkolwiek do jego obowiązków zaliczało się także nagranie go i
odpowiednia edycja tak, aby w kolejnym miesiącu mógł trafić do rozgłośni
radiowych. Doskonale znał się na przełącznikach, regulacjach i całej maszynie,
przez co Cowell nie miał żadnych wątpliwości kogo przydzielić do tej pracy.
Przy okazji był jednym z bliższych przyjaciół Lloyd, a i chłopaków z One
Direction.
- Mam nadzieję, że wszystko jest
okej. Perrie, Zayn. Zaczynacie – rzucił, umiejscawiając się w czarnym fotelu.
Zaczął od przełączenia kilku
czarnych przycisków, przez co konsoleta rozjarzyła się milionem światełek.
Kluczykiem, który odczepił od telefonu odkręcił kolejną część. Kolejne
przyciski i przełączniki to była tylko formalność. Savan doskonale wiedział,
jak podkręcić te wszystkie malutkie przyciski, aby głosy tej dwójki do siebie
pasowały. Poprosił o zaledwie dwie próby i już był gotowy do nagrywania.
Kotecha był profesjonalistą, co udowadniał na każdym kroku.
Ściany niewielkiego pomieszczenia, w
którym znajdowali się Perrie i Zayn, były obite czerwonym pluszem i sprawiało
wrażenie całkiem przytulnego, jednak tej dwójce przysporzyło masę stresu.
Wszystko szło dobrze do momentu, w którym Zayn za bardzo przeciągnął nutę i
musieli powtarzać proces od nowa. Poziom adrenaliny nieznacznie się podniósł i
wszystko posypało się jak domek z kart. Za drugim razem Perrie zgubiła się w
tekście. Pomimo tego, że ich głosy świetnie ze sobą współgrały, to stres zrobił
swoje. Za czwartym razem, kiedy popełnili kolejny błąd, Kotecha wściekł się i
poprosił kolejną parę. Jego nerwy także były w strzępkach, bo sądził, że praca
z tą grupą będzie przyjemnością i nie będzie skazany na ich twarze więcej razy
niż to tak naprawdę konieczne.
Z kolejnymi parami nie było lepiej,
chociaż Jade i Louis dawali sobie radę. Lecz nie było na tyle dobrze, żeby
producent zaakceptował ich część.
W końcu kolejka doszła do Harry’ego
i Cher, którym w przydziale przypadła ostatnia zwrotka, co było całkiem
sprawiedliwe, zważając na skale głosów jakimi operowali.
Pierwsze podejście było katastrofalne,
a Cher o mało nie utraciła słuchu przez nieustawioną maszynę. Wciąż dzwoniło
jej w uszach, kiedy Kotecha zapewnił, że tym razem wszystko będzie w porządku.
Jednak drugi i trzeci wcale nie były lepsze od pierwszego, najpierw Harry
zgubił tekst, a potem Cher zaczęła zbyt szybko. Savan zaczął się irytować, bo
to znaczyłoby, że zmarnowali dwie godziny nagrywania.
Jednak kiedy Harry dojrzał
pokrzepiający uśmiech Cher, pomimo zmęczonego wzroku wiedział, że kolejny raz
po prostu musiał być idealny. I taki był. Wszystko wypadło znakomicie, a
mężczyzna siedzący za konsoletą o mało nie padł na kolana dziękując za tę
dwójkę. Zakończyli piosenkę na wysokim c.
Oboje opuścili pomieszczenie i
uważnie przyglądali się producentowi. Ten przesłuchał jeszcze raz nagraną
partię i z nieprzeniknionym wyrazem twarzy spojrzał na dwójkę. Napięcie rosło,
aż w końcu Kotecha klasnął w dłonie i zdjął wielkie słuchawki z uszu.
- Jesteście wolni, kukułki wy moje –
zaświergotał, uśmiechając się od ucha do ucha. W jego wypadku to powiedzenie
nabierało nowego znaczenia.
- Ale jak…
- Jesteście wolni, jak ptaszki
wypuszczone z klatki. Mam wasze partie. Jeśli będę was potrzebował to
zadzwonię, aczkolwiek nie zamierzam tego robić. A reszta… do roboty.
Szatynka była zaskoczona takim
obrotem spraw, jednak oznaczało to tydzień wolności, który mogła wykorzystać w
taki sposób w jaki tylko chciała. Życie czasami było piękne. Simon załatwił jej
mieszkanie na South Kensington skąd miała niedaleko zarówno do Hyde Parku, jak
i do głównej dzielnicy Kensington, w której znajdowały się najbardziej szykowne
i popularne centra handlowe Londynu. Nie trudno się więc domyślić, że Cher była
tym faktem zachwycona.
- To bawcie się dobrze, misiaczki –
powiedziała, chwytając czarną torebkę, i opuściła pomieszczenie. Stukot jej
obcasów o drewniany parkiet był słyszalny jeszcze przez krótką chwilę.
- Powinienem za nią iść? – spytał
Styles, rozglądając się po zebranych.
- TAK! – rzucili chórem, a większość
z nich wzniosła oczy ku sufitowi.
Horan wyszedł z założenia, że jego
najlepszy przyjaciel to największy idiota, jaki stąpał po ziemi. Jednak chciał,
żeby coś mu w życiu wyszło. Zasłużył na to. Najbardziej z całej piątki.
Styles wypadł z pomieszczenia i
biegiem rzucił się w stronę wyjścia z budynku. Miał jeszcze okazję złapać Cher
zanim całkowicie zniknie. Musiał wyjaśnić kilka spraw, które siedziały w jego
głowie i jedynie mąciły idealny obraz tamtego wieczoru.
Wypadł z budynku z nadzieją, że
jeszcze nie odjechała. I jego prośby zostały wysłuchane. Stała, oparta o jedną
ze ścian z telefonem przy uchu.
- Jasne. Odezwę się. Kocham cię – zdążył
tylko usłyszeć krótkie pożegnanie.
Wrzuciła telefon z powrotem do
torebki i uśmiechnęła się w stronę Harry’ego. Ten jednak nie był przekonany co
do szczerości tego gestu.
- Wcale go nie kochasz – mruknął,
wbijając dłonie w kieszenie spodni.
Cała ta sytuacja to niczym
popieprzona komedia romantyczna, w której dziewczyna i tak wracała do swojego
narzeczonego. Żałował, że kiedykolwiek dał się w to wszystko wplątać.
- Skąd to możesz wiedzieć, Harry?
Wzruszył ramionami. Nie mógł
bezpośrednio spojrzeć jej w oczy. Bał się, że jego serce tego nie zniesie.
Przed nim stała jedyna dziewczyna, której w życiu pragnął, a ona należała do
kogoś innego. Nie tak to wszystko zaplanował.
- Bo wydaje mi się, że wciąż coś do
mnie czujesz – odpowiedział pewniej, podnosząc przy tym wzrok.
Szatynka nie odpowiedziała. Cisza
była wystarczającym potwierdzeniem słów Stylesa. Nie chciał żadnych wyznań. Chciał jedynie
wiedzieć na czym stoi i czy jeszcze ma o co walczyć, bo nie mógł się poddać.
Nie, kiedy miał ją na wyciągnięcie dłoni. Wszyscy powtarzali, że powinien
zapomnieć. Dać spokój, bo w rzeczywistości rzeczy wyglądały znacznie gorzej niż w
słowach rzuconych na wiatr.
- Płakałaś – bardziej stwierdził
aniżeli zapytał.
- To nic takiego – odparła,
odwracając wzrok. Dlaczego ten pieprzony transport nie przyjeżdżał?!
- Cher…
- Odpowiedź, że niezbyt dobrze
spałam cię nie usatysfakcjonuje, prawda?
- Zależy, w jakim kontekście użyjesz
tego sformułowania – lokaty wyszczerzył się w nienaturalnym uśmiechu
- Harry!
Oboje parsknęli śmiechem,
rozładowując napiętą atmosferę. Nie rozumieli, jak w jednej chwili mogło być
tak źle, a w kolejnej mogło być wspaniale.
- Pokłóciliśmy się. Nie padły zbyt
miłe określenia. Ogólnie to… - westchnęła cicho, nagle poważniejąc. – Nie jest
dobrze, a stojąc tutaj z tobą jedynie pogarszam, i tak już zaognioną, sytuację.
Harry nie rozumiał. A może nie
chciał zrozumieć. Wszystko jedno. Mogła to zakończyć, jednak tego nie robiła,
pomimo beznadziejnego położenia. Pomimo tego, co wciąż do niego czuła. A jednak
nie zrobiła tego, ani teraz, ani trzy lata wcześniej, kiedy to nagle zniknęła
zostawiając go samego.
- Dlaczego tego nie zakończysz?
- Bo go kocham.
- Kochasz?
- Możesz wierzyć lub nie, ale
kocham, jednak…
- Nie w ten sposób, w który
powinnaś.
If he's
the reason that you're leaving me tonight
Spare me what you think and tell me a lie
Spare me what you think and tell me a lie
(c) tumblr
Cóż... Pisanie idzie jak po grudzie, ale idzie. Rozdziały, które obecnie 'tworzę' są dużo ciekawsze. Przynajmniej ja tak uważam. Nie wiem, czy wiecie, ale 27. maja nadejdzie długo wyczekiwana (przeze mnie) premiera drugiego albumu studyjnego Cher Lloyd. Nie mogę się doczekać!
Kolejny rozdział tak jak zawsze - za dwa tygodnie [21.03].
Chociaż... Kto wie :)
jakie genialne ! panei boze pisz dalej, pisz to szybciej bo nie wytrzymam!
OdpowiedzUsuńNadrobiłam rozdziały chociaż powinnam teraz siedzieć z "Innym światem" Grudzińskiego i matmą, a niech cię diabli Corine :P Świetne opowiadanie, coś zwykłego i niezwykłego równocześnie. Chociaż czekam, aż bardziej się rozkręcisz, bo wiem, że stać cię na więcej, a to przecież dopiero początek historii :)
OdpowiedzUsuń[ill-be-another-mistake] [love-like-in-romance] [planned-by-nobody] [sila---umyslu] [emi--blogs] :)
Czeka na mnie systematyka i morfogeneza roślin, więc (NARESZCIE) wzięłam się za przeczytanie tego opowiadania. Oj, jaka ja niemądra byłam, nie znajdując chwili czasu na to!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się! Oczywiście zachowanie bohaterów jest w niektórych sytuacjach nielogiczne i zaskakujące, ale jestem pewna, że w następnych rozdziałach będzie się wszystko wyjaśniało :D
Cher to moje duszowe zwierzę. Wieczorem mogę warczeć na wszystkich i być zirytowana przez najmniejszą rzecz, a rano mogę tryskać humorem. Och, ile razy widziałam dezorientację na twarzach rodziny ♥
Lubię, że dla wszystkich jest to tak naturalne i oczywiste, że oni są dla siebie stworzeni, a Harry i Cher komplikują sobie życie. Bo przecież nie można zadowolić wszystkich, trzeba wybierać mniejsze zło etcetera, etcetera. Więc powodzenia wam gołąbeczki i Corine i Wenie.
Czekam na następny :D ♥
Ha, nareszcie przeczytałam.
OdpowiedzUsuńWięcej takich momentów Harry/Cher poproszę! :D Niech sobie w końcu wszystko powiedzą i wpadną sobie w objęcia, no weź ich pośpiesz!